niedziela, 1 lutego 2015

Metro 2033, czyli pesymistyczna wizja przyszłości

O książce tej raczej trudno było nie słyszeć, co nie jest niczym dziwnym. "Metro 2033" Dmitra Glukhovskiego stanowi jedną z najbardziej rozpoznawalnych powieści post apokaliptycznych. Opinie na temat tej książki są skrajnie podzielone, jedni uważają ją za nudną, a drudzy za genialną. Do których się zaliczam? Zdecydowanie do drugich. Dlaczego? A więc...

Jest rok 2033. 20 lat po nuklearnej wojnie. Świat został zniszczony do tego stopnia, że ludzie zostali zmuszeni zejść do podziemi, aby przetrwać. W tym przypadku podziemiami tymi jest moskiewskie metro. Taką osobą jest główny bohater - Artem, który w wieku kilku lat zamieszkał w metrze razem z matką, ojca natomiast wcale nie pamięta. Mieszkali na stacji Timiriazewskiej do czasu, gdy wielka plaga zmutowanych promieniowaniem szczurów przetoczyła się przez stację zabijając prawie wszystkich, w tym matkę Artema. Artem, któremu udało się wydostać zamieszkał na stacji WOGN razem z osobą, która go uratowała - wujkiem Saszą, aka Suchym. Książka zaczyna się, gdy Artem ma już ponad dwadzieścia lat. Nasz bohater jest zwykłym mieszkańcem stacji, zajmuje się hodowlą świń, farmą grzybów, pełni warty, itd. Niestety, pojawiło się nowe zagrożenie, nie tylko dla stacji WOGN, ale dla całego metra. Z sąsiedniej stacji o nazwie Ogród Botaniczny wdzierają się do metra zabójcze istoty - Czarni. Wtedy to nasz bohater poznaje stalkera Huntera, który ma zneutralizować zagrożenie. Hunter prosi Artema, w razie gdyby stalker nie wrócił z Ogrodu, aby udał się do serca metra - Polis, odszukał znajomego Huntera i przekazał mu wieści o zagrożeniu. Hunter nie wraca, a Artem wyrusza w głąb metra, gdzie wcale nie jest bezpieczniej niż na stacji zagrożonej inwazją Czarnych.

Tak właśnie rozpoczyna się Metro 2033. Trzeba przyznać, że Glukhovsky stworzył niesamowity świat, który jest mroczny, ciężki i duszny. Świat, w którym elektryczne światło można zobaczyć tylko na najbogatszych stacjach, w którym nie uświadczymy pociągów, w którym stacje metra podzieliły się na małe państwa, które prowadzą ze sobą wojny, sprzymierzają się i wykorzystują inne. Trzeba zaznaczyć, że ten świat nie kończy się na metrze, świat na powierzchni nie jest lepszy. Zniszczone budynki, zmutowane rośliny i zwierzęta, zagrożenia na każdym kroku i stalkerzy poszukujący zasobów do przetrwania w metrze. Także tam trafi nasz bohater. Lecz Metro to nie tylko okrutny świat, w którym żyje resztka ludzkości. To także zagłębienie się w psychikę ludzi, którzy przeżyli. Mamy tu do czynienia z niemal filozoficznymi przemyśleniami nad człowieczeństwem. Glukhovski pokazuje w tej książce jak zły jest komunizm, nazizm czy też fanatyzm religijny. Zdziwieni, że w tej książce znajdziecie treści o takiej tematyce? A jednak. Moim zdaniem jest to udany zabieg przedstawiający bestialstwo ludzi, natomiast są opinie, że jest to niepotrzebne, nierealistyczne i to już było. Może i tak, ale mimo to uważam, że świetnie wpasowuje się w wykreowaną wizję świata. Razem z Artemem przemierzamy kolejne stacje metra i przeżywamy razem z nim wszelkie niebezpieczeństwa. Mamy tu do czynienia z postaciami dziwnymi, szalonymi, okrutnymi, normalnymi, ale z całą pewnością nie są to postacie sztuczne czy papierowe. Sam Artem zmienia się podczas przemierzania metra. Zakończenie jest zaskakujące i nieoczekiwane, ciężko się otrząsnąć. Do tej pory zastanawiam się co jest prawdą, a co kłamstwem.

Na chwilę obecną na polskim rynku jest tylko jedne wydanie Metra 2033, które zawiera niezwykle ładny i szczegółowy plan metra. Książka ma swoją kontynuację, w której zmieniają się bohaterowie, zagrożenie i sama jakość książki, niestety na gorsze, ale nie zniechęcajcie się tym, bo kontynuacja związana jest z pierwszą częścią w znikomym stopniu, ale o tym może innym razem. Polecam tą książkę każdemu. Nie trzeba być fanem postapo, aby czerpać przyjemność z jej czytania.

Pisząc o "Metro 2033" trzeba wspomnieć o jednej rzeczy. Książka ta otwiera projekt Dmitra Glukhovskiego "Uniwersum Metro 2033". Projekt polega na tym, że różni autorzy z całego świata piszą książki rozgrywające się w uniwersum Metra 2033. Dzięki temu możemy zwiedzać nie tylko moskiewskie metro, ale też metro petersburskie, kaukaskie, a także podziemia kaliningradzkie, krakowskie i zniszczoną powierzchnię Włoch. Wymieniłem tylko te miejsca, które możemy odwiedzić, bo książki je opisujące zostały wydane na chwilę obecną w Polsce, natomiast cała seria liczy sobie na chwilę obecną ponad 30 książek. Może za jakiś czas pojawi się recenzja "Dziedzictwa przodków", której akcja dzieje się w podziemiach Kaliningradu z czasów II wojny światowej, ale to się okaże. Tymczasem zachęcam do czytania Metra 2033, bo warto.

Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 24 lutego 2010
Liczba stron: 592
Ocena: 8/10

6 komentarzy:

  1. Ciekawa recenzja, Wojciechu. (chyba, nie znam się)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gra jeszcze bardziej zajebiaszcza ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przeszedłem całej i wolę książkę, ale nie zaprzeczę, że gra jest świetna :D

      Usuń
  3. Nie miałam okazji czytać. Jeszcze. Mam zamiar zmienić to w najbliższym czasie, by nie ty pierwszy przekonujesz, że warto. Myślę że z takim nastawieniem jak teraz wyniosę z tej lektury wspaniałe przeżycia. Już się nie mogę doczekać spotkania z Metrem 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Metro jest świetne. A za dwa tygodnie ma wyjść "Futu.re" Glukhovsky'ego i czekam na nią z niecierpliwością. Dzisiaj trafił fragment pierwszego rozdziału do internetu i jestem niesamowicie nakręcony. Te filozoficzne dywagacje o degradacji ludzkości są miodne!
      https://www.youtube.com/watch?v=hTK9t_W2-CE

      Usuń